Dlaczego nie robię kartkówek z lektury przed omawianiem lektury
Ten wpis jest kolejnym rozważaniem o sposobach sprawdzania wiedzy uczniów. Zapraszam do lektury poprzednich: Czy kartkówki mają sens, Co z tymi sprawdzianami?, Uczniowie nie lubią sprawdzianów. Ja też. Baza moich starych sprawdzianów wciąż się tworzy, ale przed końcem roku ją udostępnię, zapewniam :).
Taka sytuacja na pierwszej lekcji, na której omawialiśmy pierwszą lekturę w I gimnazjum.
Taka sytuacja na pierwszej lekcji, na której omawialiśmy pierwszą lekturę w I gimnazjum.
Gwoli wyjaśnienia - moje gimnazjum jest częścią zespołu szkół. Ok. 80% uczniów naszej podstawówki wybiera dalszą edukację w starej szkole. Mam to szczęście, że język polski prowadzę zwykle od klasy IV, więc w gimnazjum spotykam się z prawie tymi samymi uczniami. Znają mnie, moje metody, tryb pracy itd.
Nowi uczniowie nie wiedzą jednak jak wyglądają moje lekcje - te z podręcznikiem, z filmem, z gramatyką, z lekturą...
Ad rem! Zaczynamy omawianie Złodziejki książek. Podchodzi do mnie uczeń i pyta:
- Proszę pani, będzie dzisiaj kartkówka?
- Ale z czego? - pytam zdziwiona.
- Z lektury - odpowiada on.
- Nieee... - mówię, robiąc przy tym dziwną minę.
Nauczycielu, co pamiętasz?
Może nie czytam dla przyjemności tak wielu książek, jak w wieku lat 16, ale jednak - czytam cały czas. Mój mózg ma taką cudowną właściwość, że przechowuje informacje z literatury bardzo dokładnie i bardzo długo. Jeśli mnie coś szczególnie zainteresuje, potrafię nawet mimowolnie zapamiętać część zdania czy stronę, na której się owo zdanie znajdowało.
Też tak macie? Jeśli tak, gratuluję. Jeśli nie, tym bardziej zrozumiecie mój punkt widzenia.
Uczeń czyta, uczeń odpowiada
Wyobraźmy sobie Antka i Kasię z podstawówki. Oboje lubią czytać, lektury to dla nich nie problem, w końcu wybrała je pani, którą lubią ;). Siadają do Ani z Zielonego Wzgórza. Czytają. Przeczytali. Antkowi zajęło to 7 dni, Kasi 14 (albo na odwrót, płeć nie ma tu znaczenia jakby się kto pytał). Obojgu powieść nawet się podobała, ale ich nie porwała.
Na pierwszej lekcji z lektury pani pyta dzieci, co im się najbardziej podobało.
Antek mówi, że sytuacja, kiedy Ania dała Dianie wino zamiast soku. Diana się upiła i poszła do domu. Potem mama Diany zabroniła Ani spotykać się z córką.
Pani mówi: Super, super, świetnie! Tak było! A jaki to miał być sok?
Antek: Eeee... Chyba wiśniowy...
Pani: Nie, nie wiśniowy.
Antek: Hm, może porzeczkowy...
Pani: Nie, nie porzeczkowy. Antek, chyba nie przeczytałeś lektury. Minus.
Gratulujemy Pani, brawo! brawo! Antek już nigdy nie przeczyta żadnej lektury. Hura.
Potem pani słucha, co do powiedzenia ma Kasia.
Kasia: Najbardziej podobało mi się, jak Ania spadła z dachu.
Pani: To ciekawe. A dlaczego Ania weszła na dach?
Kasia: Bo jedna z koleżanek powiedziała, że Ania tego nie zrobi.
Pani: A co się stało, kiedy Ania spadła?
Kasia: Skręciła kostkę.
Pani: Prawą czy lewą?
Kasia: Yyyy...
Pani: Siadaj, minus.
Gratulujemy Pani, brawo! brawo! Kasia już nigdy nie przeczyta żadnej lektury. Hura.
Uczeń ma prawo zapomnieć
Przeczytał, starał się, wie, kojarzy, opowiada. Opuszcza szczegóły, które jego mózg sklasyfikował jako nieistotne. Bo czy naprawdę ważne jest, jaki to był sok? I która noga? NIE.
Takie pytania mogą się części z Was wydać absurdalne. Studenci, z którymi mam zajęcia na polonistyce, mówią jednak, że szczegółowe kartkówki przed omówieniem lektury, zwłaszcza w liceum, to była dla nich norma. I że tego, rzecz oczywista, nienawidzili.
I rok filologii polskiej. Czas zaliczeń, miecza, topora i wilczej zamieci. Końcówka maja bodajże. Pani doktor z literatury staropolskiej zapowiedziała kolokwium z lektur na ostatnich zajęciach.
Przeczytałam wszystkie lektury obowiązkowe (tak!) i część uzupełniających. Siedziałam w czytelni od marca. Czułam się więc dość pewnie.
Zajęcia. Pani doktor oznajmiła, że zamiast zrobić pisemne koło, odpyta nas. Każdy dostał po jednym pytaniu. Idzie kolejka. Wiem, wiem, wiem, wiem... Moje pytanie. Nie wiem. No nie wiem, nie pamiętam tego, o co pyta prowadząca. Coś tam kojarzę, ale nie w punkt.
Aktywna na każdych zajęciach (a mało kto wtedy mówił cokolwiek), ryjąca w czytelniach całymi dnia, dostałam z zajęć 3+. Możecie sobie wyobrazić, com wtedy czuła, nieboga.
Krótka historia o tym, jak sama zapomniałam
I rok filologii polskiej. Czas zaliczeń, miecza, topora i wilczej zamieci. Końcówka maja bodajże. Pani doktor z literatury staropolskiej zapowiedziała kolokwium z lektur na ostatnich zajęciach.
Przeczytałam wszystkie lektury obowiązkowe (tak!) i część uzupełniających. Siedziałam w czytelni od marca. Czułam się więc dość pewnie.
Zajęcia. Pani doktor oznajmiła, że zamiast zrobić pisemne koło, odpyta nas. Każdy dostał po jednym pytaniu. Idzie kolejka. Wiem, wiem, wiem, wiem... Moje pytanie. Nie wiem. No nie wiem, nie pamiętam tego, o co pyta prowadząca. Coś tam kojarzę, ale nie w punkt.
Aktywna na każdych zajęciach (a mało kto wtedy mówił cokolwiek), ryjąca w czytelniach całymi dnia, dostałam z zajęć 3+. Możecie sobie wyobrazić, com wtedy czuła, nieboga.
Rozumiem, ale nie rozumiem
Trochę rozumiem nauczycieli, którzy robią szczegółowe kartkówki z lektur w LO, ale z drugiej strony - nie rozumiem. Więc jeśli są tu nauczyciele ze szkół ponadgimnazjalnych, proszę o komentarz w sprawie takich kartkówek.
Nie rozumiem nauczycieli SP i gimnazjum, którzy takie kartkówki robią. Takie - czyli, podkreślam, bardzo szczegółowe, zawierające pytania o detale nieistotne z punktu widzenia fabuły. Owszem, mnie także zdarzało się robić kartkówkę przed lekturą. Najprostszą: jak mieli na imię główni bohaterowie, gdzie i kiedy toczy się akcja. To akurat każdy powinien zapamiętać.
Kiedy kartkówka z lektury?
Nie potępiam kartkówek (zapowiedzianych czy niezapowiedzianych) w czambuł. Owszem, robię je, ale w trakcie omawiania lektury lub po omówieniu. Daję szansę tym, którzy niedoczytali na doczytanie i tym, którzy może coś tam przeczytali, ale nie zrozumieli do końca co, na zrozumienie i napisanie choćby na minimum.
Odkąd odkryłam quizy multimedialne, bardzo chętnie robię je na 1. lub 2. lekcji z lekturą. Zadaję wtedy pytania szczegółowe, podchwytliwe i złośliwe. Bo to quiz. Nagradzam osoby, które wypadły najlepiej, ale nie wyciągam konsekwencji w stosunku do tych najsłabszych. No i widzę, kto przeczytał i zapamiętał, kto przeczytał, ale coś mu uciekło, kto nie doczytał i kto widział tylko okładkę.
Zanim odkryłam te multimedialne, robiłam quizy tradycyjne - indywidualne lub drużynowe.
Jeśli macie ochotę na quiz ze Złodziejki książek, to zapraszam na www.zzi.sh. Kod do zabawy to puk8299.
Jeśli macie ochotę na quiz ze Złodziejki książek, to zapraszam na www.zzi.sh. Kod do zabawy to puk8299.
Które pytanie jest łatwiejsze?
Przeczytajcie poniższe pytania i odpowiedzcie sobie na to, które z nich jest łatwiejsze, które trudniejsze.
- Wymyślone przyjaciółki ani Shirley nazywały się Katie i Violetta. PRAWDA | FAŁSZ
- Jak nazywały się wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?
- Ania Shirley miała wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ
- Gdzie "mieszkały" wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?
- Ania Shirley miała dwie wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ
- Jak się nazywały i gdzie "mieszkały" wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?
Ważne z punktu widzenia fabuły
W opowieści o wymyślonych przyjaciółkach, które Ania miała zanim zamieszkała na Zielonym Wzgórzu, najłatwiejsze i najważniejsze dla mnie jest to:
Ania Shirley miała wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ
Dlaczego? Bo świadczy to o: samotności dziewczynki, ciężkim dzieciństwie, potrzebie posiadania bratniej duszy, tęsknocie za kimś bliskim, braku miłości i zrozumienia, bujnej wyobraźni. Nieistotne jest to, gdzie "mieszkały" i jak miały na imię. Nie ma to absolutnie żadnego wpływu na ocenę postaw bohaterki, na jej charakterystykę, na opisywanie jej niewesołego życia. Czy gdyby nazywały się Jagoda i Malina albo Staszka i Grażka to by coś zmieniło? Nie wydaje mi się...
Dlaczego więc takie pytania pojawiają się w kartkówkach przed omówieniem lektury i czemu służą?
Słówko podsumowania
Nie robię kartkówek przed omawianiem lektury, ponieważ:
- uważam, że uczeń, nawet ten, który przeczytał książkę, ma prawo zapomnieć o tym, co w niej szczegółowo zostało napisane; ja także zapominam;
- robienie szczegółowych kartkówek z lektury niszczy przyjemność czytania;
- szczegółowe kartkówki z lektury sprawiają, że uczeń niepotrzebnie zapamiętuje informacje nieistotne dla fabuły;
- nie uczą one uważnego czytania - wbrew pozorom; może się okazać, że uczeń i tak nie zapamiętał tego/nie zwrócił uwagi na to, o co na lekcji pyta nauczyciel.
Mała rada: jeśli chcecie, aby uczeń zapamiętał w trakcie czytania konkretne rzeczy/sytuacje/szczegóły, dajcie mu nacobezu. Ja tak robiłam w pierwszych latach pracy w podstawówce. Serio! Później z tego zrezygnowałam, bo traciłam element zaskoczenia podczas omawiania książki :).
Dajcie znać, co myślicie o kartkówkach. Bardzo chciałabym wiedzieć, czy są osoby, które się ze mną zgadzają oraz/lub które potępiają moje poglądy... w czambuł.
Dajcie znać, co myślicie o kartkówkach. Bardzo chciałabym wiedzieć, czy są osoby, które się ze mną zgadzają oraz/lub które potępiają moje poglądy... w czambuł.
12 komentarze: