"Ciotka Zgryzotka" Małgorzaty Musierowicz a spanie z dzieckiem

02:23 Karolina Starnawska 2 Comments

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że po porodzie przypomniały mi się wszystkie powieści, w których bohaterka zostaje matką. 

Przypomniały mi się dokładnie dwie! O pierwszej z nich, Rilli ze Złotego Brzegu napisanej przez Lucy Maud Montgomery, pisałam już tutaj w kontekście baby blues.

Nie szukałam zdjęć stockowych. Zamiast tego ciachnęłam telefonem zdjęcie mego dziecka smacznie śpiącego przy moim boku. A jeszcze przed momentem spało na mnie... Tylko dzięki temu mogłam dokończyć ten wpis.


Drugą powieścią była pozycja bardziej współczesna, przynajmniej jeśli chodzi o datę wydania. Ciotka Zgryzotka Małgorzaty Musierowicz to 22. tom cyklu Jeżycjada, znanego Wam być może ze szkoły lub z własnej młodzieńczej lektury. W Ciotce... znajdziemy kilka sentymentalnych, a nawet wzniosłych kawałków o macierzyństwie. Podczas mojego połogu śmiałam się z nich tym gorzkim, szyderczym śmiechem, który nie ma nic wspólnego z wesołością. Był jednak jeden, który wydał mi się interesujący. Dlaczego interesujący? Bo mówił o czymś, co jest - jak mi się wydaje po lekturze internetów - kontrowersyjne. 


Wpiszcie w Google zapytania "spanie z dzieckiem", "współspanie" lub "co-sleeping" a przekonacie się, że dzielenie łóżka z dzieckiem albo pomoże Waszej latorośli zdobyć Nobla, albo wprost przeciwnie - spowoduje nieodwracalne szkody. Niesprecyzowane, ale nieodwracalne. Serio.

Tak, tak, wyolbrzymiam, ale nie tak bardzo.

Zostawmy jednak z boku nasze prywatne przekonania co do tego całego parentingu, a przyjrzymy się, co o spaniu z dzieckiem (i nie tylko o tym!) pisze w Ciotce Zgryzotce Musierowicz. Cytat może nie należy do najkrótszych, ale przeczytajcie go w całości. 

Ale wtedy wtrąciła się Gabriela, zachowując się, co tu kryć, jak typowa teściowa i babcia.
- Dajcie ją mnie - powiedziała. Wypraktykowanym i pewnym ruchem wzięła Norcię na ręce, podtrzymując jej główkę, a malutka, jak przyciągnięta magnesem, przylgnęła uchem do tego miejsca, na którym kiedyś już tak spoczywały, kolejno, trzy inne główki [...].
I uspokoiła się natychmiast, jak za sprawą czarów, ucichła, ziewnęła, mruknęła jak kotek, a ciocia Gabrysia uśmiechnęła się i cicho powiedziała do Agi, kołysząc się lekko na boki:
- Tak właśnie ją układaj. Zwłaszcza w nocy. Bierz ją do łóżka, nie zostawiaj samej. One czasem płaczą z samotności. Połóż się na wznak i tak właśnie ją trzymaj. Będziecie obie spały całą noc. Musi słyszeć, jak bije twoje serce. Wtedy czuje się bezpiecznie.
- Róża mi to już radziła...
- Pewnie, przecież ja radziłam jej.
- A ja - tobie - mruknęła Babi.
-... ale ja się boję. - ciągnęła Agnieszka. - Jak to, mam z nią zasnąć? A jeśli przez sen ją przycisnę albo coś jej zrobię?
- Nic takiego się nie stanie. Dostałaś właśnie od natury specjalny czujnik, punkt wiecznego czuwania.
- Jak to?
- Już nigdy nie będziesz spała tak twardo, jak dotąd. Płacz dziecka zawsze cię obudzi, nawet piśnięcie. Spokojnie. Metoda jest całkowicie bezpieczna i sprawdzona.
- I to przez całe pokolenia kobiet - uzupełniła Babi, kiwając głową. - Ale jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz i bez naszych rad! - przejęła dziecko i włożyła w ramiona Agnieszki. - O, widzisz? - powiedziała. - Potrafisz. Popatrz tylko. To takie proste. Wychowuj ją tak, jak malujesz.
- Jak maluję?... - nie zrozumiała Aga, posłusznie tuląc śpiące spokojnie dziecko.
- Przecież zawsze wiesz, gdzie położyć kolor i jaki, prawda?
- Ach! Rozumiem!
- Intuicja ci podpowie. Wyłącz strach, włącz miłość - i tu babcia Mila spojrzała na dziecko tak tęsknie, że Aga sama podała jej Norcię.
Babi pewną ręką przytuliła małą, która, przez sen, znów wybrała miejsce do złożenia czarnej główki w tym wypróbowanym, wyleżanym punkcie, gdzie już kiedyś, dawno temu, kładły się kolejne cztery inne łepetyny [...].
Małgorzata Musierowicz, Ciotka Zgryzotka, Akapit Press, Łódź 2018, s. 295-297.

W tym miejscu powinnam rozpocząć fachową analizę tego cytatu, ale oszczędzę Wam naukowej frazy, przedstawiając moje spostrzeżenia w podpunktach. 

Zastrzegam, bo wiem, że teksty parentingowe wywołują burzę emocji - to jest analiza i interpretacja cytatu z książki. Nie głoszę tu prawd objawionych. Co więcej, jestem zdania, że prawie każdy swoje dzieci wychowuje najlepiej jak potrafi. 

Co wyczytałam z tego fragmentu?
  • Dzieci mają uczucia. Nawet noworodki. Tak, tak, wiedziałam o tym, ale mimo wszystko uderzył mnie cytat: "One czasem płaczą z samotności". Młoda mamo, ile razy usłyszałaś od cioć dobra rada, że dziecko "manipuluje", "jest przebiegłe", "wymusza", "przyzwyczai się"? A ile razy ktoś dostrzegł w Twoim dziecku małego czującego człowieka? 

Tak, w tym fragmencie dostrzega się po prostu człowieka w dziecku. Tak zwyczajnie, bez patosu i metafizyki. I ten mały człowiek będzie się nie tylko śmiał do ciebie słodko (już pomijam fakt, że nie zacznie się śmiać od razu; uśmiech pojawia się po kilku tygodniach), ale raczej będzie płakał. I tak, czasem może płakać, bo potrzebuje być blisko.
  • Spanie z dzieckiem jest właściwe i bezpieczne. Dlaczego właściwe - to wynika z tego, co napisałam wyżej. Spanie blisko mamy uspokaja dziecko. Co do bezpieczeństwa, to Musierowicz pisze też czujniku, który matka dostaje od natury. Literacko nazywa to "punktem wiecznego czuwania". Może gdybyśmy poszukali głębiej, w jakichś specjalistycznych naukowych publikacjach, okazałoby się, że coś tam rzeczywiście mamy - bo instynkt, bo ewolucja itd. Przyznam, że nie mam czasu na szukanie głębiej, ale może któraś z Was ma :) Chętnie poczytam.
  • Spanie z dzieckiem to nie najnowszy wymysł rodziców XXI wieku. Zobaczcie, że MM pisze, że to metoda sprawdzona przez pokolenia kobiet.
Czyżby wszyscy spali z dziećmi, ale się do tego nie przyznają? :) Pewnie nie... Ale może to rzeczywiście bardziej powszechne niż sądzimy? W każdym razie w świecie przedstawionym Jeżycjady  od pokoleń praktykowano ten proceder.

  • Istnieje ktoś taki jak "typowa teściowa i babcia", nawet w świecie Borejków :). Taka stereotypowa teściowa i babcia "wie lepiej", bo "za jej czasów". Wiem, że takie osoby istnieją, byłam w internetach i czytałam o nich. 
Tutaj jednak ta teściowa i babcia w osobie Gabrieli nie próbuje przekonać Agnieszki, żeby przepajała dziecko wodą czy zawiązała mu czerwoną kokardkę. Nie. Za to przekazuje dalej wiedzę o dziecku, która u niej się sprawdziła i ma nadzieję, że sprawdzi się też teraz. Jaka to wiedza? Ano, że bliskość jest lekarstwem na samotność. Bo przecież nie o technikę trzymania tu chodzi, tylko o poczucie bliskości.

  • Kobiety z pokolenia na pokolenie wspierają się w macierzyństwie. 
Tak, wspierają, nie wtrącają. A to jest kolosalna wręcz różnica. Zobaczcie, że Babi mówi "Ale jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz i bez naszych rad!". To jak powiedzenie - zaufaj sobie, jesteś najlepszą mamą dla swojego dziecka. 

  • Jako mama słuchaj przede wszystkim siebie. Tutaj jest mowa o intuicji, która wynika z miłości do dziecka. "Wyłącz strach, włącz miłość". 
Dla mnie ten strach to brak pewności czy to, co czuję i co myślę, że jest dobre dla dziecka, rzeczywiście jest dobre. Tylu jest przecież specjalistów i specjalistek (szczególnie tych drugich) dookoła, że czasem można oszaleć od nadmiaru informacji. 

Myślę, że "Wyłącz strach, włącz miłość" to wisienka na torcie tego tekstu, kwintesencja tego, co Musierowicz pisze o byciu matką. 

A Wy co wyczytałyście z tego fragmentu?

2 komentarze:

  1. Najgorsze co można zrobić to słuchać złotych rad�� cytat w punkt! Z macierzyńskich klimatów w literaturze polecam Polkę Gretkowskiej. Pozdrawiam serdecznie-Pani była studentka ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za przypomnienie tej książki! Czytałam ją wieki temu, bo jeszcze w LO :)
      Dziękuję za pozdrowienia, cieszę się, że ktoś z byłych studentek tu zagląda :)

      Usuń