Co może polonista na festynie sportowym? Pięć prostych konkurencji

08:48 Karolina Starnawska 4 Comments

Ręka w górę, kto uczy (lub uczył się) w szkole, w której z okazji Dnia Dziecka organizowano dzień sportu? Wiecie, takie sobotnie święto, w którym im człowiek był starszy, tym bardziej nie chciało mu się brać udziału? No, gdzie te rączki, gdzie? [Proszę o komentarze z odpowiedziami :)]


W szkole, w której uczę, nie mamy dnia sportu, ale Festyn Sportowo-Rodzinny. Jak sama nazwa wskazuje, na imprezę zaproszeni są uczniowie z rodzicami. Frekwencja co roku dopisuje, choć festyn jest zawsze w sobotę ;). Przychodzą na niego wszyscy - od najstarszego do najmłodszego (lub na odwrót), wpadają absolwenci z dziećmi, babcie, dziadkowe, panie nauczycielki na macierzyńskim z pociechami :).

Odkąd pamiętam, a w ZOSS w Bytomiu pracuję już osiem lat, festyn wglądał tak, że uczniowie mieli możliwość wykazania się w różnych konkurencjach - podbijaniu piłki siatkowej, Twisterze, skokach z miejsca, wiszeniu na drążku, przeciąganiu liny, kręceniu hula-hop, szachach, rzutach do rozmaitych celów... Chodziło o to, by - niezależnie od wieku i sprawności fizycznej - każdy mógł zdobyć za coś punkty. My, nauczyciele, mieliśmy przydzielone stanowiska przy konkretnych dyscyplinach. Za wykonanie zadania wręczaliśmy uczniom żetony. Odpowiednia ich liczba uprawniała do odebrania słodkości w bufecie festynowym :).

W tym roku bawiliśmy się trochę inaczej... Konkurencje sportowe pozostały, ale poloniści, anglistki, germanistki i koleżanka historyczka zostali poproszeni o wymyślenie konkurencji typowych dla swojego przedmiotu... Co wymyśliliśmy my-poloniści?

Konkurencje polonistyczno-sportowe (z naciskiem na polonistyczno...)




1. Story Cubes 

Nie byłabym sobą, gdybym nie wzięła kości opowieści... Zadanie było dziecinnie proste. Najmłodsza uczestniczka zabawy miała 4 lata i dała radę! Z rozsypanych kości uczniowie układali (oczywiście ustnie) krótką historyjkę. Liczba kości była dostosowana do wieku uczestników gry.

2. Biegane dyktando

Nie znacie? Fajna rzecz! Już kiedyś robiłam coś takiego (chyba trzy razy), ale w sali lekcyjnej. Uczniowie (oraz rodzice) mogli tym razem pobiegać sobie na dworze oraz pracować parami bądź solo. Przygotowałam trzy różne teksty - po jednym dla I-III (fragment Kaczki dziwaczki), IV-VI (fragment Prośby o wyspy szczęśliwe) i gimnazjum (fragment Obrachunku z obserwunku gołąbkowego). Biorący udział w konkurencji na przepisanie tekstu mieli 1,5 minuty.



Jedna osoba biega i dyktuje, druga zapisuje. 
3. Labirynty 

Konkurencja dla tych, co jeszcze nie bardzo ogarniają czytanie :). Labirynty drukujemy ze strony z labiryntami, bierzemy kredki i czekamy na niepiśmienne dzieci ;). Jeśli labirynt jest za trudny, pomocą służą poloniści, rodzice lub dziadkowie.

Konkurencję wymyślił kolega-polonista.

4. Słowa ze słów

Nie wiem, czy ta zabawa ma jakąś fachową nazwę, ale na pewno ją znacie! Dajecie uczniom jakieś długie słowo (np. krasnoludek, karuzela, onomatopeja itd.), a ich zadaniem jest w np. minutę z liter tego słowa ułożyć inne wyrazy. Konkurencja prosta, do jej wykonania potrzebne są jedynie papier, coś do pisania i stoper (w telefonie, jak wiadomo).

Konkurencję wymyślił kolega-polonista.


Sala prawie pusta, ale jednak ktoś grał! :)


Konkurencja przygotowana na kiepską pogodę, ale ponieważ obiecałam uczniom, że będą quizy, godzinę przed zakończeniem festynu przeniosłam się do sali z komputerem i rzutnikiem. Uczennice załapały się na quiz lekturowy (o Ani z Zielonego Wzgórza) i o przysłowiach. Konkurencja dobra raczej na pochmurny dzień. Na pogodny lepiej sprawdziłyby się patyczki z pytaniami, ale akurat nie miałam czasu ich kupić. Niemniej jednak to pomysł godny zapisania - może przydać się na następny rok. 

A Wy jak się bawicie na szkolnych imprezach?

4 komentarze:

7 powodów dla których uczniowie powinni lubić Cacao (a nawet kakao!)

13:23 Karolina Starnawska 1 Comments

Znacie już pewnie najnowszy mroczny hit Cacao DecoMorreno - Najwyższą jakość? Postanowiłam wzbić się na ciemnych falach jego popularności i pogrzać w przyjaznym cieple, publikując ten wpis. Tak, tak, to chyba mój pierwszy post w stylu "X powodów dla Y". Podobno każdy szanujący się bloger powinien od czasu do czasu popełniać takie wpisy...

No, dobra, dobra, ja tu piciu-picu, a Cacao stygnie. Zaczynamy!


7 (suchych) powodów, dla których uczniowie powinni lubić kakao:


  1. Mianownik kto? co? kakao
  2. Dopełniacz kogo? czego? nie ma... kakao
  3. Celownik komu? czemu? się przyglądam... kakao
  4. Biernik kogo? co? widzę... kakao
  5. Narzędnik z kim? z czym? idę... z kakao
  6. Miejscownik o kim? o czym? myślę... o kakao
  7. Wołacz o! moje drogie... kakao!
A teraz pozostaje mi czekać tylko na hity Kiwi, Zombie i Menu.

1 komentarze:

Szybki przepis na lekturową grę, czyli "Nie ocenisz po okładce"

08:27 Karolina Starnawska 8 Comments

Nie wiecie jakie lektury wybrać do omawiania w kolejnym roku? Wahacie się między Krzyżakami a Quo vadis? lub między Opium w rosole a Noelką?  Chcecie zachęcić ucznia do przeczytania lektury? Zasiać w klasie ferment i (nadzieja umiera ostatnia!) zachęcić do czytania książek w czasie wolnym? Dobrze trafiliście! Podpowiem Wam dziś jak - choć troszeczkę - wysondować, co może się klasie spodobać, a co nie.


Nie ocenisz po okładce


Gra jest banalnie prosta i nie wymaga wielkich przygotowań, choć - rzecz jasna - wymaga przemyśleń. Z klasą VI SP zagrałam w nią pod koniec maja. 

Czego potrzebujemy?


Tylko tego, co mamy w bibliotece szkolnej - naszych lektur! Wybieramy spośród nich 5-6 książek, zaś z każdej z nich kserujemy dwie strony. Nie mogą to być całkiem przypadkowe strony, ale takie, które mają szansę - naszym zdaniem - zainteresować ucznia, przyciągnąć jego uwagę. Czy to się stanie, pokaże lekcja. U mnie pokazała, że niekoniecznie to, co mnie śmieszyło, interesowało, intrygowało, poruszyło także uczniów...

Jak pracujemy?


Uczniowie pracują w grupach. U mnie, z powodu nieobecności w VI, utworzyło się 5 trzyosobowych zespołów (w planach miałam 6 trójek). Tym razem nie pozwoliłam uczniom dobierać się samodzielnie, a przeprowadziłam losowanie.

Każda grupa dostała ksero dwóch stron lektury. Rzecz jasna uczniowie nie wiedzieli, z jakiej książki pochodzi fragment. Na tym polega cała zabawa! Dlaczego? Już wyjaśniam.

Rozmowa wstępna


Najpierw wróciliśmy do naszych wcześniejszych lekcji dotyczących czytelnictwa. Było ich całkiem sporo w tym roku szkolnym, a w zasadzie - w tym semestrze. Omawialiśmy raport o stanie czytelnictwa, zastanawialiśmy się, dlaczego ludzie w ogóle nie czytają (nawet gazet), co tracą, nie czytając itd. Do roli książek powróciliśmy też przy Dawcy Lois Lowry.

Mam w klasie grono regularnych czytelników, do których skierowałam pytanie, co lub kto zachęca ich do sięgnięcia po daną pozycję. Okazało się, że czytają coś, co ktoś im polecił - znajomy lub booktuber (niezłe słowo!), także coś, co jest popularne... Zapytałam, czy czytają opisy na tylnych okładkach i co się w nich znajduje. Odpowiedzieli, że krótkie przedstawienie treści książki lub wypowiedzi osób polecających powieść. Funkcja takich komunikatów - zachęta do przeczytania - nie zawsze działa na moich uczniów. Czasem nawet zniechęca do czytania...

Zadanie czas zacząć!


Tutaj spuściłam na moje zespoły bombę zadaniową i powiedziałam, że ich dzisiejszym zadaniem będzie odgadnięcie - na podstawie dwóch stron powieści - o czym powieść jest oraz napisanie informacji jaka mogłaby znaleźć się na tylnej okładce. Oczywiście informacji zachęcającej.

- To trudne! - krzyknęli.
- Poradzicie sobie! - odpowiedziałam.

UZUPEŁNIENIE: Informacja z ostatniej chwili... To znaczy z 4.10.2016. Dzięki czytelniczce Buba Bajdocja dowiedziałam się, że informacja na okładce nosi nazwę blurb. Tutaj ciekawy wpis dotyczący wykorzystania tej formy wypowiedzi w edukacji, tym razem - domowej.

Czy poradzili?


I tak, i nie. To znaczy stworzyli to, o co prosiłam, ale zabawa była znacznie mniej zabawna, niż myślałam :). Po dokonaniu autoewaluacji stwierdzam, że nie do końca trafiłam z tymi stronami... Powinnam była skserować jednak inne fragmenty lub też nie kserować, ale wybrać kilka krótszych, reprezentatywnych cytatów. Zabawnych. Lekkich. Łatwych językowo :). Zapewne tak zrobię w przyszłości.

Uczniowie oczywiście nie zgadli, o czym tak dokładnie są powieści (tak miało być!). Wyjątkiem okazała się grupa, która odgadła, że czyta fragment Krzyżaków i zamiast snuć domysły skorzystała ze swojej wiedzy o tej powieści (wiedzy szczątkowej, dodajmy...).

Jakie lektury wzięły udział w grze?

  • Krzyżacy starego dobrego Henryka: rozmowa Maćka z Jagienką po wyjeździe Zbyszka,
  • Opium w rosole bogatej w życiowe doświadczenie pani Małgorzaty Musierowicz: Genowefa obserwuje śpiącego profesora Dmuchawca i zaczyna z nim rozmowę,
  • Władca Much niejakiego Goldinga, noblisty: chłopcy w kręgu mówią, jak to fajnie jest na wyspie,
  • Kamienie na szaniec druha Kamyka: Alek odkręca tablicę (wiadomo jaką!),
  • Buszujący w zbożu D. J. Salingera: bohater spotyka zakonnice i zaczyna z nimi rozmowę o literaturze.

Wnioski?


Wnioski są takie, że warto przeprowadzić taką grę-zbawę. Można wybadać, co się podoba, co nie, co sprawia trudność. Np. język Krzyżaków okazał się bardzo trudny dla uczniów. Być może omówię tę lekturę w II g, zamiast w I, jak do tej pory. Kamienie na szaniec ocenione zostały jako nudne. Dobrze, że omawiamy je dopiero w III g... Opium w rosole też nie przypadło uczniom do gustu. Za to Buszujący w zbożu wzbudził entuzjazm! Do tej pory nie omawiam tej książki, ale widzę, że trzeba będzie. Do uczniów najbardziej przemówił... język powieści!

I jeszcze powtórzę radę: jeśli zdecydujecie się na takie działanie, rozważniej dobierzcie fragmenty.

A po wszystkim, tak jak ja, opowiedzcie uczniom, o czym naprawdę są książki, których nie daliście im ocenić po okładce!

Powodzenia!

8 komentarze: