"Balladyna" - to już koniec. Prawie. O książeczkach i porównaniach.

03:31 Karolina Starnawska 0 Comments

Sok, plakaty, czytanie tekstu, filmiki - o tym już napisałam tu i tu. Teraz pora na dokończenie cyklu lekcji o "Balladynie". Obiecuję, że nie będę nudzić :).

Fragment drugi - sąd


Bardzo lubię ostatni akt Balldyny. Tę ironię losu, ten grom z jasnego nieba. Fakt, że oliwa sprawiedliwa i że zbrodnia nie popłaca. Czytaliśmy scenę IV aktu V. Oto notatka do niej:


Scena ta posłużyła mi głównie jako ilustracja cytatu "Nie masz winy bez kary", kojarzonego z moralnością ludową, która to - jak wiemy - utrwaliła się na zawsze w naszej świadomości dzięki dziełom romantyków. 

Scenę sądu czytaliśmy z podziałem na rolę, objaśniałam trudniejsze sformułowania, a na tablicy powstawała taka oto notatka. 

Książeczki elektroniczne



Kolejna lekcja odbyła się w pracowni komputerowej. W domu założyłam uczniom konta w serwisie Storybird.com. Na lekcji ich zadaniem było wykonanie książeczek ilustrujących scenę zabicia Aliny. 

Instrukcja, logowanie, słowem - sprawy porządkowe - zajęły nam trochę czasu, mimo iż konta dla uczniów przygotowałam w domu, a komputery w pracowni włączyłam jeszcze na przerwie. Sprawdziłam też, czy na pewno internet nie zrobił nam jakiegoś psikusa tego dnia. Na szczęście wszystko było w porządku.

Na prośbę jednej z moich obserwatorek na Facebooku, nagrałam instrukcję korzystania z serwisu Storybird. Zapraszam, jest tutaj:


Bardzo zależało mi na tym, żeby ta lekcja poszła dobrze i wszystko się udało, dlatego w domu, przygotowując się do niej, zrobiłam swoją książeczkę. Można podziwiać :).



Uczniowie uporali się z tworzeniem swoich ilustrowanych wersji Balladyny  w ok. 40 minut. Później każdą książeczkę obejrzeliśmy na dużym ekranie. Oceny oczywiście były wysokie (raczej nie oceniam takich prac nisko; powiedzmy, że stwarzam okazję i do utrwalenia wiadomości, i do zdobycia dobrej oceny).

Uczniowskie prace umieściłam na Padlecie. Polecam lekturę tych książeczek; uczniowie dokonali ciekawego wyboru obrazków. Nie, nie konsultowali się ze sobą, ani nie podglądali swoich prac :).


Made with Padlet

Porównanie 


Na książeczkach nasza lekcja się nie skończyła. Powstała jeszcze notatka w formie tabelki, w której wynotowaliśmy podobieństwa między Balladyną oraz omawianymi w klasie II Dziadami cz. II. Zbliżony (choć przecież nie ten sam) czas powstania, motyw winy i kary, elementy nadprzyrodzone, forma... Niestety, zapomniałam o sfotografowaniu tablicy.... 

Takie porównanie pozwala na a) utrwalanie wiadomości (po raz kolejny) b) dostrzeżenie cech wspólnych utworów, których omawianie niestety nie zbiegło się ze sobą w czasie. Podobieństwo między dramatem Słowackiego i Mickiewicza było mi też potrzebne później - podczas lekcji poświęconych Zemście Aleksandra Fredry.

Kilka minut do końca lekcji


Tak, zostało kilka minut do końca lekcji! I bardzo dobrze, bo przypomniałam sobie to, co mi wyleciało z głowy! Środki poetyckie! Szukaliśmy epitetów i porównań w wypowiedziach Aliny i Balladyny w scenie niefortunnej wyprawy na maliny.


Malinka na torcie


Inscenizacja! Ponieważ mam w klasie sześć dziewcząt, czyli trzy pary, zadałam im inscenizację sceny zabójstwa. Z uwagi na fakt, że było trochę tekstu do nauczenia, a kartkówek i sprawdzianów dużo, zgodziłam się na jej przekładanie. Tym sposobem trzy scenki pojawiły się na trzech różnych lekcjach (nie na całych na szczęście).

Dziewczyny bardzo dobrze wywiązały się z zadania. Każda para miała inny, interesujący pomysł na krew Aliny. Był sok malinowy, ketchup oraz... kółka z czerwonego brystolu. Zdjęć Wam jednak oszczędzę, bo są dość... naturalistyczne :).

Muszę jednak pochwalić pierwszą z par za wykonanie oryginalnego rekwizytu. Otóż dziewczyny do noża przykleiły... strzykawkę napełnioną sokiem. Popatrzcie! (A dla dziewcząt jeszcze raz - brawo!).

Jeśli dziwi Was to, że inscenizację zadałam tylko dziewczynom, uspokajam - chłopcy losowali sceny z Zemsty, więc nikt nie został poszkodowany :).

A Wy robicie inscenizacje Balladyny? Może ktoś śmiały wystawiał kiedyś całość? Jak było?


Spokojnie, to tylko rekwizyt!



0 komentarze:

Balladyna na poważnie i zupełnie niepoważnie

12:10 Karolina Starnawska 8 Comments

Pamiętacie moją lekcję z sokiem malinowym? I z plakatami? Jeśli nie, to zapraszam tutaj: Balladyna. Z sokiem smakuje lepiej.

Lekcja ta była, rzecz jasna, tylko wstępem do czytania tekstu. Uważam jednak, że im lepiej zrobiony wstęp, tym lepiej tekst usadowi się w głowie :).

Co czytaliśmy? Po lekcji z sokiem i analizą plakatów fragment, w którym Balladyna zabija Alinę, zaś matce mówi, że siostra uciekła z kochankiem (wykorzystałam tutaj podręcznik Nowej Ery Słowa na czasie do klasy 2. gimnazjum). Przed lekturą streściłam uczniom początek dramatu. 

Fragment jest prosty i komentarz do niego nie zabrał wiele czasu. I bardzo dobrze, bo w planach miałam projekcję oraz omówienie dwóch produkcji filmowych.





Brzmi trochę szumnie, bo chodzi przecież o krótkie filmy opublikowane na YouTube. Nie wiem, jaka jest historia powstania pierwszego, ale gorąco go polecam! Z uczniami mówiliśmy tutaj głównie o klimacie filmu, o tym, w jaki sposób oddaje treść, z którą się przed momentem zapoznali.

Moim zdaniem to interesująca produkcja. Do jej wykonania niepotrzebne były miliony monet, ale ciekawy pomysł, ujęcia, montaż i warstwa dźwiękowa zrobiły swoje. Wyszła opowieść pełna grozy, taki trochę - horror.


Druga produkcja ma zupełnie inny charakter. Zanim puścicie ją uczniom, obejrzyjcie ją tak ze dwa razy i dokładnie to przemyślcie. Ja się trochę biłam z myślami ze względu na wulgaryzmy. W końcu jednak stwierdziłam, że wyrazy te występują w tym filmie z jakiegoś powodu, a całość jest dość absurdalna i na pewno spodoba się moim gimnazjalistom. Nie myliłam się :). Obejrzycie i napiszcie, co o tym myślicie!



Przy okazji omawiania, pokazywania na lekcji, takich interpretacji czy rozwinięć dzieła literackiego, bardzo ładnie realizujemy kilka punktów z podstawy programowej. Mam tu na myśli te związane z analizą nieliterackich tekstów kultury oraz jeden z moich ulubionych: o odnajdywaniu w tekstach współczesnej kultury popularnej wątków i motywów z dzieł klasycznych (cytat oczywiście niedokładny, bo z pamięci).

Na koniec jeszcze filmik, który znalazłam dopiero po moich lekcjach. Niemniej jednak zamieszczam, może się komuś przyda :). Kliknięcie w podpis obrazka przeniesie Cię, drogi czytelniku, do YouTube. Osadzanie tego filmiku zostało zablokowane...

Filmik znajdziecie tu: 
https://youtu.be/MrX2Qff2i-Y




8 komentarze:

Jak nagradzać aktywnych czytelników? O punktach i misjach pisze Celina Nowrotek

05:43 Karolina Starnawska 0 Comments

Niedawno pisałam o swoim sposobie - prostym i sprawdzającym się w moich klasach - nagradzania aktywnych czytelników. Wpis wywołał pozytywne reakcje, pojawiły się także komentarze. W jednym z nich przedstawiony został tak ciekawy sposób nagradzania czytających uczniów, że aż poprosiłam jego autorkę o wpis gościnny. Czytelnictwo bowiem jest to coś, o czym od jakiegoś czasu intensywnie rozmyślam.

Tym sposobem dzisiaj w moich skromnych progach gości ze swoim tekstem Celina Nowrotek, nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Atena w Sosnowcu (w SP i gimnazjum). Pomysł przypadnie do gustu zwłaszcza miłośnikom gier strategicznych, a zainspirować może - każdego!


Co ma gra komputerowa do czytelnictwa?


W mojej misji zachęcania uczniów do czytania książek oraz oglądania filmów dobrej jakości wykorzystałam patent znany mi z gry komputerowej Wiedźmin.  Geralt przed karczmami mógł znaleźć tablice, na których znajdowały się zlecenia do wykonania. Im więcej misji Geralt zakończył powodzeniem, tym więcej miał punktów doświadczenia, a co za tym idzie – szybciej awansował na kolejny poziom.

Jak to działa?



Pomysł narodził się spontanicznie i nie kosztował mnie wiele pracy. Na zalaminowanej kartce A3 zrobiłam tabelę z podziałem na klasy (w moim przypadki są to na razie trzy klasy gimnazjum). Dzięki temu mogę po niej pisać zmazywalnym flamastrem i dopisywać uczniom punkty.



Uczniowie mają dwa rodzaje zadań do wyboru. Mogą czytać dodatkowe książki ze stworzonej przeze mnie listy. Znajdują się na niej i pozycje typowo szkolne, których z różnych powodów nie omawiamy na lekcji (np. Skąpiec, Śluby panieńskie), i te bardziej współczesne, młodzieżowe (np. Niezgodna, Czerwona królowa, Wroniec, powieści Małgorzaty Musierowicz). Za każdą przeczytaną lekturę otrzymują 10 punktów. Za niektóre książki można zdobyć ich aż 30 – wystarczy przeczytać Potop albo Pana Tadeusza :).

Następnie uczniowie umawiają się ze mną na krótką, swobodną rozmowę, podczas której szybko zorientuję się, czy książka faktycznie została przeczytana.

Punkty mogą otrzymywać również za obejrzenie filmów, które moim zdaniem z jakiegoś powodu warto znać. Wtedy otrzymują 5 punktów. Na liście znalazły się między innymi takie tytuły jak Skrzypek na dachu, Forrest Gump, Życie jest piękne czy Skazani na Shawshank.

Tworząc te listy miałam świadomość, że część uczniów będzie znała zaproponowane przez mnie filmy lub książki, więc jedyne, o co ich prosiłam to uczciwość: by naprawdę sięgnęli po coś nowego, a nie wykorzystywali faktu, że znają na pamięć Matrixa (który również znalazł się na liście, bo to przecież film inspirowany jaskinią Platona, a nie pierwsze lepsze science-fiction!) lub Złodziejkę książek.

Punkty zamieniamy na oceny


Osoba, która pod koniec semestru uzyska najwięcej punktów, otrzymuje jednostkową ocenę celującą o wadze 3 (w mojej szkole obowiązują wagi ocen, najwyższa waga to 4). Dwie kolejne osoby w rankingu otrzymują oceny bardzo dobre. Tak sobie założyłam w Przedmiotowym Systemie Oceniania, ale zapewne dostosuję się do osiągniętych przez uczniów wyników, by nikt nie był pokrzywdzony i nie zraził się do podejmowania dodatkowych aktywności.


Zadania dodatkowe = dodatkowe korzyści


Drugi rodzaj zadań może wymagać nieco więcej kreatywności. Są to „misje”, za które uczeń nie otrzymuje punktów, ale kartę z konkretną korzyścią: dodatkowe nieprzygotowanie z języka polskiego, +3 punkty na wybranym sprawdzianie, możliwość wyboru dodatkowego tematu pisemnego podczas pracy klasowej itd. Karty nie można komuś oddać lub zgubić (wtedy korzyść przepada). Zadania wymyślam spontanicznie, zgodnie z tematami, którymi zajmujemy się na zajęciach. Do tej pory uczniowie mogli napisać sprawozdanie z pierwszego spotkania klubu filmowego lub z lekcji bibliotecznej, przeczytać dodatkowe teksty z Mitologii Jana Parandowskiego czy stworzyć grę planszową na podstawie Tułaczki Odyseusza.

Czy to działa?


Tak! Każda aktywność jest nieobowiązkowa, a mimo to już w pierwszym miesiącu roku szkolnego miałam okazję porozmawiać o Królu Edypie („Ten Sofokles nie jest taki zły!”), Ślubach panieńskich („Ten Fredro to taki śmieszek”), Atlasie chmur, Edwardzie Nożycorękim (wywiązała się dłuższa rozmowa na temat filmów Tima Burtona i ról Johnny’ego Deppa), Zielonej mili, Chłopcu w pasiastej piżamie oraz anime Spirited Away: W krainie bogów.  Dostałam również nieobowiązkowe sprawozdanie, dzięki czemu uczennica uzyskała ode mnie odpowiedź zwrotną na temat błędów bez konsekwencji w postaci złej oceny, a niezależnie od jakości pracy zyskała kartę korzyści. Są też śmiałkowie, którzy czytają Pana Tadeusza, ktoś inny zabiera się za Krew elfów.

Moje listy książek i filmów powstały spontanicznie, więc może nie są doskonałe, ale na początek wystarczą. Zawsze mogę je przecież zmodyfikować, coś usunąć, a coś dodać. Takie działania mobilizują do pracy nie tylko uczniów, ale również nauczyciel jest zmuszony do ciągłych poszukiwań. 


0 komentarze:

W końcu poszłam po rozum do głowy, przyniosłam na lekcję sok malinowy... "Balladyna". Z sokiem smakuje lepiej

05:56 Karolina Starnawska 2 Comments

O Balladynie pisałam na "Lekcjach Polskiego" dwa razy. Raz w odniesieniu do lekcji w gimnazjum: tutaj wpis (znajdziecie w nim sporo obrazów), a raz o swoich wspomnieniach związanych z wystawianiem dramatu Juliusza Słowackiego w szkole (tutaj).

Przyznam jednak, że choć Balladynę naprawdę lubię, a nawet potrafię z pamięci cytować niektóre fragmenty, jakoś nigdy nie miałam dobrego pomysłu na lekcje z tym dramatem. Pracując jednak w tym roku w III gimnazjum bez podręcznika, jakoś bardziej przykładam się do wymyślania sposobów na przykucie uczniowskiej uwagi.

Najlepiej żeby to były sposoby proste, a efektowne. Tanie, a bezcenne. Trochę śmieszne, lecz zapadające w pamięć.

Kiedy tak rozmyślałam o lekcjach z Balladyny, przypomniała mi się pewna burzliwa dyskusja związana z tym plakatem. Taka sytuacja: w jednej sali siedzą naprawdę tęgie mózgi (nauczyciele, dydaktycy uniwersyteccy) i spierają się, czy to sok z tego dzbana płynie (malinowy, rzecz jasna), czy krew, soku malinowemu podobna i się z nim kojarząca. Powiadam wam, paranoja!

Jednak dzięki tej kłótni, która na szczęście nie skończyła się śmiercią w malinach, pomyślałam, że przygodę z Balladyną możemy zacząć od soku malinowego. A co!

Etap 1. Rozlanie soku


Po mojej byłej klasie wychowawczej zostało mi jeszcze kilka wspomnień oraz kilkanaście kubeczków plastikowych i łyżeczek. Sok malinowy zakupiłam z własnej kieszeni (po lekcji zostało pół butelki). Każdy uczeń dostał jakąś 1/8 kubka soku. Na oczywiste pytanie, czy mogą się napić, powiedziałam, że NIE.

Etap 2. Badanie soku różnymi zmysłami




Przyszła kolej na oglądanie, wąchanie i smakowanie soku. Na tablicy pojawiło się kilka przymiotników opisujących poszczególne walory tego napitku: intensywny, słodki, gęsty, lepki... Potem zapytałam co przypomina sok, z czym się kojarzy. Padły odpowiedzi, że z krwią. No, i o to chodziło :).

Etap 3. Niekonwencjonalne używanie soku albo Kroplą soku namaluję cię...


Sok malinowy można oczywiście wypić. Najlepiej rozcieńczywszy go wodą. Ale sokiem można też coś... namalować. I właśnie to robili na lekcji moi uczniowie. Tak. Malowali obrazki sokiem malinowym. Tematyka miała być dowolna, ale ucieszyłam się, że połowa stworzonych przez uczniów dzieł związana była ze zbrodnią :). Bo skoro sok malinowy kojarzy się z krwią, to dlaczego nie namalować nim miejsca zbrodni?

Zapraszam do galerii :).

Moim faworytem jest "Malina". Jedno słowo, znaczeń wiele, zwłaszcza w kontekście tych kropek dookoła słowa :)

Jul i Miś prawie jak Alina i Balladyna. Wersja bez zbrodni.

Z tej huśtawki podobno ktoś spadł i się zabił, więc nie jest to tak do końca optymistyczny obrazek...


Etap 4. Oglądanie plakatów


Po obejrzeniu wszystkich dzieł uczniowskich przyszła pora na dzieła polskich twórców plakatów teatralnych. Poniżej wycinek kompilacji, zaś całość w linku PDF do pobrania tu: "Balladyna": kompilacja plakatów. Uczniowie otrzymali ksero tego zestawienia - ale już w czerni i bieli. Wersja kolorowa została została wyświetlona za pomocą rzutnika.



O samych plakatach można oczywiście zrobić nie jedną, a dwie lekcje, tutaj jednak chciałam, aby pojawiły się jedynie następujące kwestie:

  • co mają ze sobą wspólnego te plakaty (wiadomo...)
  • jakie informacje powtarzają się na każdym z nich
  • jaki jest nastrój tych dzieł (padła odpowiedź, że ponury)
  • w jaki sposób pojawia się na nich/jak ukazany sok malinowy bądź krew
Tak przygotowani mogliśmy przejść do kolejnego etapu, czyli czytania fragmentu Balladyny. O tym co czytaliśmy, co oglądaliśmy oraz co tworzyliśmy, opowiem w kolejnym wpisie, na który już dziś zapraszam!


2 komentarze:

Bohaterowie naszych lektur gamifikacji poddani. Zabawny sposób na powtórkę z treści lektur

10:31 Karolina Starnawska 7 Comments

Jeśli chodzi o stosowanie gier na lekcjach języka polskiego, to u mnie jest, czas się przyznać - słabo. Oczywiście z upodobaniem tworzę quizy w Kahoot oraz Quizizz, coś tam naskrobię na Learning Apps, rzucę Story Cubes, raz do roku przyniosę na lekcje Scrabble, ale - sami widzicie - do levelu master trochę mi brakuje. (Przypominam jednak, że w zeszłym roku udało mi się wymyślić prostą lekturową grę.)

Od razu w tym miejscu pragnę Wam polecić mojego grywalizacyjnego (jeśli tego słowa nikt nie używał, to właśnie je stworzyłam) guru, czyli Asię, autorkę bloga Zakręcony belfer. Na uwagę zasługuje szczególnie jej e-book z propozycjami prostych, acz skutecznych gier powtórkowych na polski. Łapcie tutaj.

Wycięte karty. Nieidealnie równe, jeszcze z literówkami, ale zadziałały :).


Potrzeba gry okolicznościowej


W piątek szkoły w całej Polsce świętowały Dzień Chłopaka. Tak się też złożyło, że w ten sam piątek klasa III gimnazjum pisała sprawdzian na polskim. Okrutne, prawda? Takie święto szczególne, a ja taka bezlitosna...


Siedząc w bibliotece na Koszykowej w Warszawie i czytając o upadku książki w II Rzeczypospolitej, wpadłam jednak na świetny pomysł! (Ach, siła bibliotecznych murów!) Wszak sprawdzian zajmie tylko jedną lekcję, a na drugiej możemy zagrać w coś polonistycznego. Najlepiej śmiesznego i związanego z lekturami. Coś powtórkowego. I żeby jeszcze do święta pasowało.

Tak wymyśliłam grę Bohaterowie naszych lektur.

Zasady


Zasady są proste. Oto danych nam jest kilka kart. Na każdej z nich jest imię (lub nazwa) bohatera, jego krótki i - w moim odczuciu - zabawny opis. Każdemu z bohaterów przypisałam też pewne "moce". Podobno tak jest na kartach bohaterów gier RPG, nie wiem, bo nigdy w taką grę nie grałam. Za to kilkukrotnie aktywnie uczestniczyłam w partyjkach Munchkina i to właśnie dowcip tej gry odbił się na opisach bohaterów z moich kart. "Moce" przypisałam bohaterom sama. Oczywiście miały być one zgodne z tym, co o danym bohaterze mówi książka.

Tak wyglądają karty. Wersja do pobrania będzie na końcu wpisu :).

Jak graliśmy?


W grze, jako że była okolicznościowa, brali udział chłopcy. Dziewczęta notowały punkty i oceniały zadania. Jest to gra karciana. Karty do pobrania na końcu wpisu :).


  1. Każdy chłopak z klasy otrzymał jedną kartę. 
  2. Pierwszy w kolejności odczytał opis bohatera i wartość jego "mocy". Dziewczęta mogły zgadywać, o kogo chodzi :).
  3. Tutaj ujawnia się matematyczny potencjał tej gry. Zadaniem ucznia było obliczenie wartości karty danej postaci (czyli dodanie "mocy" lub ich odjęcie, jeśli były tam jakieś punty ujemne). Na przykład karta Guślarza ma wartość + 150, a Rolanda +120. 
  4. Następnie gracz miał wykonać przypisane do karty zadanie. Zadania wymyślałam ja. Przykłady:
  • Lotnik (z "Małego Księcia"): narysuj słonia, który połknął węża. +5 
  • Cześnik:  Wyobraź sobie, że przed tobą stoi Podstolina. Co jej mówisz? Potrenuj zaloty. Prozą +10. Wierszem +30.
Każde zadanie miało określoną wartość punktową. Wykonując je, panowie powiększali pulę punktów z karty. Jeśli nie wykonali zadania - otrzymywali 0, w niektórych przypadkach punkty ujemne.

W ciągu jednej lekcji udało nam się zagrać trzy kolejki (przy pięciu chłopcach w klasie).

Jak się bawiliśmy?


Świetnie! Było dużo śmiechu, zwłaszcza w zadaniach ze scenkami. Polecam je szczególnej uwadze, tak rzadko na lekcjach ćwiczymy wypowiadanie się.

Kilka razy uroniłam łzę ze śmiechu, zwłaszcza kiedy "Cześnik" wierszem zalecał się do "Podstoliny" :).

Co można było i można będzie zrobić lepiej?


Po tej pierwszej rozgrywce widzę, że choć było zabawnie, grę można jeszcze ulepszyć. Jak?

  • Warto byłoby wymyślić więcej niż jedno zadanie na postać. Gra będzie wtedy bardziej funkcjonalna w większych klasach.
  • Warto napisać zadania nie przypisane do danej postaci, ale "ogólne" (polonistyczne oczywiście), które można wykonać tylko mając określoną wartość jakiejś "mocy".
  • Zadania można bardziej zróżnicować pod względem trudności.
  • Za niewykonanie zadania powinny bezwzględnie grozić sankcje w postaci puntów ujemnych.
  • Można pomyśleć o planszy, na której będą pytania "ogólne" i pytania postaci.
  • Do gry trzeba wprowadzić także bohaterki. Karty z bohaterkami mam w planach na Dzień Kobiet :).
  • Do gry trzeba by dodać postaci z lektur, których jeszcze nie omawialiśmy.

Wersja do pobrania


Grę wymyśliłam we wtorek, a jej wykonanie w wersji, którą tu publikuję, zajęło mi czwartkowy wieczór i piątkowe przedpołudnie. Niby niedużo, ale jednak się napracowałam. Dlatego udostępniam do ściągnięcia plik w formacie PDF i ze znakiem wodnym. 

Gra w tej postaci jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne 3.0 (CC BY-NC 3.0). Tekst licencji: https://creativecommons.org/licenses/by-nc/3.0/deed.pl.

To oznacza, że możecie ją kopiować i upowszechniać, a także dokonywać zmian (coś dodać, coś odjąć), ale jedynie niekomercyjnie. I zawsze powinno znaleźć się tam moje nazwisko :).

Jeśli jesteście zainteresowane/zainteresowani redagowaniem treści, usuwaniem, dodawaniem i tym samym potrzebujcie wersji w pliku wordowskim - proszę, piszcie do mnie, podzielę się nim :). Mój adres to blog.lekcje.polskiego@gmail.com.

A może jesteście zainteresowani dalszym rozwijaniem tej prostej gry? Jeśli tak, napiszcie do mnie, może razem stworzymy coś fajnego. Sławy i milionów monet za to nie dostaniemy, ale mamy szansę nieco ożywić naszą szkolną rzeczywistość.

Jeśli pobraliście grę i czujecie, że ją wykorzystacie, zostawcie komentarz pod postem. Komentarze mają taką moc, że po ich lekturze chce się tworzyć kolejne treści, pomoce naukowe, relacje z ciekawych lekcji.





7 komentarze: